"Wszystko wskazuje na to, że śmierć mężczyzny to splot nieszczęśliwych zdarzeń" - poinformowała rzecznik komendy miejskiej policji w Bielsku-Białej Elwira Jurasz. Do zdarzeń doszło na granicy powiatów bielskiego i cieszyńskiego. W Grodźcu - na jezdni w kierunku Bielska-Białej - 27-latka jechała seatem ibizą i uderzyła w barierę energochłonną rozdzielającą pasy ruchu. Elementy uszkodzonej karoserii upadły m.in. na jezdnię prowadzącą w stronę Cieszyna. Najechał na nie kierujący kią sportage 36-latek, który podróżował z żoną i dwiema córkami w wieku 4 i 7 lat. W jego pojeździe uszkodzone zostały elementy podwozia oraz przednie koło. "Mężczyzna wysiadł z auta i przeszedł przez barierki na drugą stronę jezdni, by sprawdzić, w jakim stanie jest kierująca seatem. Wezwał dla niej pomoc. Wracając do swego samochodu, skorzystał ze znajdującego się w pobliżu wiaduktu. Niestety spadł z wysokości około 10 m. Przybyli na miejsce lekarze nie zdołali uratować mu życia" - powiedziała Jurasz. Policjanci ze Skoczowa oraz prokuratorzy wyjaśniają okoliczności, w jakich doszło śmierci 36-latka. "Często na drogach dochodzi do zdarzeń powstających wskutek niewłaściwego zachowania podczas wypadku lub kolizji. Apelujemy, aby zabezpieczając miejsce wypadku, w pierwszej kolejności każdy zadbał o własne bezpieczeństwo. Przede wszystkim należy upewnić się, czy nam samym nic nie zagraża i czy miejsce wokół nas i poszkodowanego jest bezpieczne. Należy też zadbać o jak najlepszą widoczność - właściwie oznaczyć siebie, zakładając kamizelkę odblaskową. Te z pozoru proste czynności niejednokrotnie ratują nam życie" - powiedziała Elwira Jurasz.